Aplikacja jest dostępna! Zarejestruj się tutaj: link
rd-blw-leniwi

BLW jest dla leniwych!

@ Emilia Konieczny

Na koniec cyklu z jadłospisami synka z początków rozszerzania diety postanowiłam napisać, dlaczego właściwie zdecydowaliśmy się na metodę BLW (ang. baby-led weaning). To już moje drugie dziecko, więc byłam bardziej świadoma, jak wygląda rozszerzanie diety i czego można się spodziewać, a właściwie – że wszystkiego można się spodziewać 😉

Głównym zarzutem do BLW jest bałagan. I faktycznie, jeśli pozwalamy dziecku samodzielnie jeść jogurt czy kaszkę, to na pewno choćbyśmy kupili najlepszy fartuszek, ubrudzi sobie rękawy, twarz, włosy i zwykle jeszcze rodzica siedzącego obok. Ale wcale nie oznacza, że gdybyśmy rozszerzali dietę tradycyjnie, karmiąc łyżeczką, to byłoby inaczej. Żadne z moich dzieci nie pozwoliło się karmić łyżeczką, wyrywało mi ją natychmiast. Metoda „na dwie łyżeczki” też nie zdawała egzaminu – dziecko wyrywało też drugą, i trzecią… Tak naprawdę dzieci nie pozostawiły mi wyboru co do metody rozszerzania. Zwyciężyło u nas „wszystko chcę sam!”.

Plusów jest mnóstwo. Dziecko szybko nabiera samodzielności. Synek ma teraz 11 miesięcy i właśnie zaczął podejmować pierwsze udane próby nakładania jedzenia na łyżeczkę czy widelec. Starsza córka mając 13 miesięcy w żłobku jadła z niewielką pomocą pań zupy normalną, stołową łyżką, która ledwo mieściła się jej do buzi 😉

Uwielbiam BLW za gotowanie wspólnych posiłków, bez konieczności robienia czegoś specjalnie dla dziecka. Dzięki temu my jemy bardziej różnorodnie, a dziecko próbuje wielu smaków, bo nie trzymamy się żadnego schematu typu „podawaj przez trzy dni marchewkę, a potem trzy dni brokuł”. Robimy na śniadanie czy obiad to, na co mamy ochotę myśląc jedynie o tym, żeby były to wartościowe posiłki. Gdy mamy ochotę na coś zamówionego czy mniej zdrowego, gotujemy dziecku warzywa na parze i dajemy odrobinę spróbować z naszego talerza.

I najważniejsze dla mnie – możemy jeść wszyscy razem. Nie muszę najpierw dziecka karmić, a potem dojadać zimnego obiadu, bo moja porcja już ostygła albo jeść tylko kanapki, gdy dziecko akurat ma gorszy dzień i nie mam kiedy ugotować dla reszty rodziny. Nie muszę niczego blendować czy podgrzewać. Zwykle nie używam żadnych dodatkowych naczyń dla synka, bo najlepiej smakuje mu z blatu krzesełka, więc nawet zmywania jest mniej 😉

A jak oceniam tą metodę z perspektywy czasu? Pierwsza córka, teraz prawie trzylatka, również miała rozszerzaną dietę BLW. Teraz, poza krótkimi epizodami znacznej wybiórczości pokarmowej, je jak na swój wiek naprawdę przyzwoicie. Nawet niektóre zielone produkty, jak gotowany brokuł jest w stanie przełknąć. Oczywiście, uwielbia wszystkie słodkie owoce, powidła śliwkowe, jogurty, ketchup i gdy ma wybór to wybierze słodki posiłek. Jest samodzielna, uczy się właśnie sama smarować chleb i kroić dania na kawałki. Nie przepada za używaniem widelca, woli łyżkę – ale to pewnie zasługa żłobka, bo tam wszystko jedzą łyżką.

Odważnie powiem, że moim zdaniem BLW jest dla leniwych i polecam je wszystkim rodzicom, którzy dopiero myślą o rozszerzaniu diety, a lubią jeść całą rodziną i wypijać przy tym ciepłą kawę 😉 Oczywiście, niezależnie od metody rozszerzania diety, warto się przygotować do tego procesu, poczytać zalecenia, rozważyć za i przeciw różnych koncepcji, odświeżyć sobie pierwszą pomoc w nagłych sytuacjach. A cokolwiek przeczytamy i postanowimy, nasze dziecko i tak zweryfikuje, bo przecież każde dziecko to zupełnie inny, niepowtarzalny człowiek i nowe wyzwanie…